polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Fakty z powiatu: Przegląd najważniejszych wydarzeń – FILM
Uczniowie VII klasy Szkoły Podstawowej w Zasolu z ubiegłorocznym wychowawcą. Fot. Paweł Wodniak
Mieszkańcom Zasola w gminie Brzeszcze od dawna wydaje się, że burmistrz postawił krzyżyk na ich szkole. Robią wszystko, by ich dzieci nadal mogły się uczyć w rodzinnej wsi, bez konieczności dojeżdżania do innej miejscowości.
Szkoła mieści się w budynku, w którym znajduje się także ośrodek zdrowia i przedszkole. Przed laty, by zachęcić lekarzy do pracy na wsi, w budynku powstały mieszkania. Właśnie dla medyków. Z czasem gmina przekształciła lokale w komunalne i wynajęła je mieszkańcom.
W pewnym momencie okazało się, że miejsca w szkole jest za mało. Potrzeba nowych pomieszczeń na sale lekcyjne. Zaczęły się negocjacje z lokatorami. Dwa mieszkania stoją już puste. Trzecie zwolni się, gdy obecny mieszkaniec przeprowadzi się do nowo budowanego domu. Problem jest z czwartym mieszkaniem, gdyż jego lokatorzy nie są zainteresowani przeprowadzką, choć, jak mówi Zofia Wójcik, sołtys Zasola i radna miejska, a także wielu innych zasolan, otrzymywali od burmistrza trzy lub cztery propozycje zamiany, z których nie skorzystali.
Brzeszczański samorząd zlecił przygotowanie projektu modernizacji całego budynku, który zakłada, że w miejscu wszystkich czterech mieszkań powstaną pomieszczenia dla szkoły. Jednak przebudowy nie można dokonać, bo mieszkańcy czwartego mieszkania nie zamierzają rozstawać się z dotychczasowym adresem. I to w całkowitej zgodzie z prawem.
W tym miejscu zacząłem się zastanawiać, jak w naszym kraju powstają nowe drogi, szlaki kolejowe, mosty wiadukty? Inwestor odkupuje tereny, przez które mają przebiegać inwestycje, a mieszkańcy są zmuszeni do przeprowadzki, choć z całą pewnością niechętnie. Można to jednak nazwać stanem wyższej konieczności.
Czy to, co dzieje się w Zasolu, nie jest stanem wyższej konieczności lub czy władze gminy nie powinny sytuacji za takowy uznać? A może chodzi o co innego? O wygaszanie małej szkoły i jej ostateczne zamknięcie. W kasie gminy zostałoby zawsze trochę kasy… Ale o tym za chwilę.
Szkoła Podstawowa w Zasolu jest ośmioklasową. Jakiś czas temu Rada Miejska w Brzeszczach na wniosek burmistrza przyjęła uchwałę, w myśl której zasolańska podstawówka jest ośmioletnia, ale o strukturze klas I-VI. Oznaczałoby to, że to szkoła bez uczniów klas VII i VIII. Oznaczałoby jednak tylko w teorii, gdyż przepisy prawa oświatowego nie przewidują możliwości tworzenia klas o strukturze klas I-VI. Burmistrz Radosław Szot doskonale o tym wiedział, gdyż małopolska kurator oświaty poinformowała go o tym w piśmie datowanym 2 lipca, czyli dzień po tym, gdy gmina przejęła prowadzenie szkoły w Zasolu od stowarzyszenia Elementarz.
Włodarz gminy powołał pełniącą obowiązki dyrektora Szkoły Podstawowej w Zasolu, do której obowiązków należało przygotowanie tzw. arkusza organizacyjnego dla całej szkoły. Tyle, że arkusz nie obejmował klasy VII. Co więcej, na drzwiach szkoły, gdzie przed 1 września wisiało ogłoszenie, na którą godzinę poszczególne klasy, zgodnie z obostrzeniami epidemicznymi, mają przyjść na rozpoczęcie roku, nie było ujętej VII klasy. Ubiegłoroczni szóstoklasiści promocję do VII klasy dostali, a miejsca i planu lekcji brzeszczański samorząd dla nich nie przewidział, choć kuratorium oświaty go do tego ponad dwa miesiące temu zobowiązało. Najwidoczniej Radosław Szot czerpie przykład z góry i uznał, że jego upór stoi ponad obowiązującym prawem.
Wspomniane już ogłoszenie o rozpoczęciu roku szkolnego, sygnowane przez Katarzynę Błazenek, pełniącą obowiązki dyrektora Szkoły Podstawowej w Zasolu, przewidywało, że uczniowie z klasy VI przyjdą 1 września na godzinę 9, pierwszaki z rodzicami godzinę później, po kolejnej godzinie uczniowie z II klasy, a rok starsze w samo południe.
Gwoli wyjaśnienia, po reformie oświaty piątoklasiści w wielu szkołach są rocznikiem martwym, więc klas V w tym roku szkolnym tam nie ma. W Zasolu zabrakło też IV klasy, gdyż rodzice, jak stwierdza sołtys wsi, pod wpływem propagandy brzeszczańskiego samorządu, dzieci z kilkuosobowego oddziału przenieśli do innych szkół.
Ośmioosobowa klasa VII 1 września stawiła się w szkole o godzinie 8. Byłem tam wtedy i ja, kolega dziennikarz, rodzice siódmoklasistów oraz Zbigniew Kolasa, przewodniczący Rady Miejskiej w Brzeszczach, a także radne Izabela Miłkowska i Zofia Wójcik. Nota bene sternik rady dostał ochrzan z magistratu, choć nie od burmistrza, że przyjechał do Zasola walczyć o szkołę i miał czelność wypowiedzieć się do mediów.
Rodzice wiedzieli, że w pierwszym dniu roku szkolnego przyjedzie ktoś z kuratorium. Przybyła m.in. Maria Nitka, dyrektor Delegatury Kuratorium Oświaty w Wadowicach. To ona wprowadziła uczniów VII klasy do szkoły, choć nie zgodziła się, by towarzyszyli im rodzice. Nie chciała się też, bez zgody swojej szefowej, udzielić informacji mediom. Także dyrektor szkoły, ustami swojej pracownicy poinformowała mnie, że nie udziela wywiadów.
Chwilę po tym, jak uczniowie klas VI i VII weszli do zamkniętej dla innych, oficjalnie z przyczyn epidemicznych, części, w szkole pojawiła się policja. Ustaliliśmy, że to przedstawiciel kuratorium wezwał mundurowych, cytuję: „w związku z podejrzeniem, że uczniowie klas VII mogą nie mieć zapewnionej prawidłowej opieki”. Przypomnę tylko, że rodzice siódmoklasitów stali na korytarzu. Kilkanaście minut po przyjeździe pierwszego patrolu, w okolicy szkoły pojawiły się dwa kolejne. Nigdy nie czułem się tak bezpiecznie.
Mijały kolejne minuty. Rodzice byli wściekli, radni bezradni. Nikt nie wiedział, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Tym bardziej, że dyrektor szkoły nie raczyła wyjść do rodziców, by powiedzieć cokolwiek. Przez długi czas nie wiadomo było w ogóle, czy Katarzyna Błazenek przyszła 1 września do pracy. Okazało się, że jest w budynku szkoły. Weszła do niego prawdopodobnie innym wejściem, by ominąć wściekłych opiekunów siódmoklasistów.
W końcu na korytarz za strefę zamkniętą wyszła Maria Nitka z wadowickiej delegatury kuratorium oświaty. Rozmawiała przez telefon z Haliną Cimer, małopolską wicekurator oświaty. Przełączyła na system głośnomówiący. Wtedy zebrani usłyszeli, zarówno od Marii Nitki, jak i od Haliny Cimer, że kuratorium zrobi wszystko, by dobro dzieci było na pierwszym miejscu. Obie panie pokazały cojones.
Przedstawicielki kuratorium zaprosiły, a raczej wezwały burmistrza Szota do szkoły. Z Krakowa do Zasola przyjechała Halina Cimer. Po długich rozmowach Radosław Szot łaskawie zgodził się na to, co nakazuje mu prawo, czyli na uruchomienie VII klasy w zasolańskiej placówce. Zaznaczył jednak, że docelowo Szkoła Podstawowa w Zasolu będzie kształciła dzieci jedynie w klasach I-III. Zasolanie nie chcą się na to zgodzić. Część radnych również.
Po spotkaniu 1 września dyrektor szkoły musiała się wziąć za przygotowanie arkusza organizacyjnego dla szkoły z uwzględnieniem siódmej klasy. Uczniowie muszą mieć swój plan lekcji, dostosowany do podstawy programowej. Gdyby nie upór burmistrza, wszystko można było przygotować przed końcem wakacji. Tak, jak w każdej „normalnej” szkole.
Władze Brzeszcz o sytuacji w Zasolu wiedzą od co najmniej półtora roku. Mam nieodparte wrażenie, że burmistrz Szot liczy na zmęczenie materiału, ale determinacja rodziców wskazuje, że jego plany spalą na panewce. Zasada „nie, bo nie” w tym przypadku nie przejdzie.